piątek, 20 września 2013
Znowu pada descz.
Wrzesień, na rany... To już z 10 lat będzie, a mimo to nic, wszystkie te lata i doświadczenia i w ogóle wszystko to jak krew w piach. Żeby można było zrobić tak, ale raz na zawsze zapomnieć wszystko co było przed 2010, albo lepiej cofnąć się znów mądrzejszy może troche do 2002 i przynajmniej spróbować zrobić tak żeby było dobrze...
A teraz co trzeba się zmagać co roku o tej porze, z życiem i z samym sobą, bardziej z sobą samym i tą już odwieczną, no tak w życiu 25 latka, 10 lat to już wiecznośc, pogonią za duchami. I gówno bo nic z tego nie będzie, żeby coś z tematem zrobić już jest za późno, nic się nie naprawi. "Więc co zostało, być jak skorpion gdy go otoczą żarem". Dałbym wiele żeby w końcu przyszedł taki wrzesień, w którym mógłbym spać normalnie, nie budząc się co 10 minut... Walka z wiatrakami, to jest prawdą niewątpliwie że najtrudniej jest pokonać samego siebie. Generalnie może też być tak że sam sobie wbijam te ciernie, własciwie to wbija je podświadomość.
Właściwie jako ateiście nie wypada mi tak, pisać ale- jeżeli jest Bóg, to dlaczego nie rozpiedoli tej grzesznej ziemi, nie zrobi tego swojego sądu i niech już będzie koniec? A z ateistycznego puntku widzenia, przecież mamy środki żeby rozkurwić planete w 2 godziny, i nic żywego się na powierzchni nie uchowa, wiec po co to ciągnąć ? Panie Obama naciskaj pan guzik i nie pierdol pan. Raz, dwa i idziemy do domu... Druga rzecz że nawet jakby chcieć naprawdę juz wszystko to skończyć, to też cieżko się tak przełamać, znów trzeba toczyć jakąś ostateczną bitwę ze sobą samym. Dlatego lepiej by było żeby to się stało jakoś tak poza, poza całym tym układem raz a dobrze. Tak, bo cżłowiek z perspektywy czasu staje się jednak mądrzejszy, wyciaga nauki, gorzkie raczej. Otóż moi państwo, 2 zasadanicze nauki, życie daje szanse, czasem nazwijmy to okno szansy otwiera się, na 2 godziny, później zaś przysłonią je pancerne okiennice, a zmarnowanej szansy będziesz żałował do końca życia, przy czym na końcu będziesz wył jak pies, pojmując w końcu po latach że to właśnie była ta szansa. Druga nauka jest taka, że do niektórych ludzi życie uśmiecha się w sposób szczególny, czym bardziej czlowiek podly, tym życie uśmiecha się szerzej.
sobota, 7 września 2013
Oszukać (?) przeznaczenie...
Los, czy tam przeznaczenie, albo fatum, tak zdecydowanie to jest coś, nad czym człowiek nie powinnien się zastanawiać.
Można w ten sposób, przeznaczeniem właśnie, usprawiedliwić wszystko, na końcu mówiąc "takie było moje przeznaczenie".
Bez sensu. Właściwie co jest z tym sensem... Tacy mądrzy, tacy cwani i co?
Autobus zmian mknie przez życie, w zdecydowanie zbyt dużym tempie. Cieżko to wytrzymać.
Właściwie to już nie mam siły na te zmiany, na patrzenie na to wszystko i czekanie na niewiadomo co, z każdym rokiem tylko ból coraz większy, i nic więcej. Kolejny post do dupy, no trudno, przynajmniej może "panowie oficerowie" mają coś beznadziejnego do poczytania, nie liczcie że wam tu napiszę coś mega soczystego, właściwie tak, po tych wszystkich razach to mi się nie chce nic pisać w internecie, potem znów będziecie słać te wasze listy, zapraszać na rozmowy, moi panowie jak będę chciał to i tak świat podpalę, a jak nie ja to są setki innych, co Wy myślicie, że dacie radę opanować entropie? Ale to zresztą nie o tym miało być, nie zdecydowanie nie.
To trochę takie uczucie, jak gdyby gdzieś "na śmietniku histori" znależć kamień z napisem "unvergessen", i czy ktoś mógł przypuszczać że taki będzie los tego kamienia... I znów, los to śmieszne słowo... Można by nawet posłużyć się, tym śmiesznym cytatem z Seneki, w jakim celu, sam nie wiem, chyba tylko po to żeby, wyłumaczyć się przed samym sobą...
Ech niechże ta wieczna pompa, ssąco-tłocząca już stanie i skończy się ten wirujący cyrk...Chciałbym wysiąść.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
